Info
Ten blog rowerowy prowadzi jatylkopobulki z miasteczka Jarocin. Mam przejechane 15642.97 kilometrów w tym 4686.23 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.30 km/h i się wcale nie chwalę.Więcej o mnie.
Wykres roczny
Archiwum bloga
- 2013, Maj1 - 3
- 2011, Listopad2 - 2
- 2011, Październik1 - 2
- 2011, Wrzesień1 - 0
- 2011, Lipiec5 - 2
- 2011, Czerwiec4 - 2
- 2011, Maj11 - 2
- 2011, Kwiecień7 - 0
- 2011, Marzec6 - 0
- 2011, Luty7 - 6
- 2010, Grudzień1 - 4
- 2010, Listopad2 - 2
- 2010, Sierpień12 - 9
- 2010, Lipiec5 - 1
- 2010, Czerwiec11 - 4
- 2010, Maj4 - 4
- 2010, Kwiecień9 - 1
- 2010, Marzec4 - 0
- 2010, Luty2 - 8
- 2010, Styczeń1 - 3
- 2009, Grudzień4 - 0
- 2009, Listopad2 - 4
- 2009, Październik3 - 0
- 2009, Wrzesień11 - 10
- 2009, Sierpień8 - 4
- 2009, Lipiec4 - 5
- 2009, Czerwiec10 - 2
- 2009, Maj11 - 33
- 2009, Kwiecień7 - 4
- 2009, Marzec5 - 10
- 2009, Luty4 - 11
- 2009, Styczeń8 - 10
- 2008, Grudzień9 - 9
- 2008, Listopad7 - 5
- 2008, Październik7 - 5
- 2008, Wrzesień4 - 3
- 2008, Sierpień22 - 32
- 2008, Lipiec25 - 37
- 2008, Czerwiec16 - 14
- 2008, Maj11 - 1
- 2008, Kwiecień8 - 0
- 2008, Marzec2 - 0
- 2008, Styczeń2 - 0
Wpisy archiwalne w miesiącu
Grudzień, 2010
Dystans całkowity: | b.d. |
Czas w ruchu: | b.d. |
Średnia prędkość: | b.d. |
Liczba aktywności: | 0 |
Średnio na aktywność: | 0.00 km |
Więcej statystyk |
Dane wyjazdu:
0.00 km
0.00 km teren
h
km/h
Śniło mi się, że umarłem
Niedziela, 12 grudnia 2010 · dodano: 12.12.2010 | Komentarze 4
Umarłem szybko. Chyba bez bólu.Stałem przy przejściu dla pieszych czekając na sposobność przejścia na drugą stronę. Po drugiej stronie ulicy niecierpliwili się znajomi, którzy przejście pokonali wcześniej, nie schodząc z rowerów.
Ja nigdy tak nie robię. Z uporem godnym lepszej sprawy zsiadam z koła i przeprowadzam grzecznie; czasem, tak jak dziś, zastanawiam się jakim cudem droga krajowa nie wywędrowała jeszcze poza miasto. Później przeklinam temu winnych. Zadaję sobie pytania: dokąd jadą ci wszyscy ludzie?, po co?, czy na pewno muszą?
Później we śnie był trzask. Ciężarówka kosiła kolejne słupki wzdłuż grogi, zrywała łańcuchy. Patrzyłem jak urzeczony... Później był błysk, a po nim ciemność absolutna. I świadomość, że jestem.
Jako katolik i zły człowiek oczekiwałem wiekuistego potępienia, może ogni ogni piekielnych i w najlepszym przypadku sympatycznie uśmiechniętej twarzy pięknorękiego. Ale nie spodziewałem się jakiegoś pierdolonego nic i jeszcze gorszej świadomości istnienia. Nie wiadomo gdzie, gdzie wiadomo po co i nie wiadomo na jak długo. A może to moje piekło?
Po przebudzeniu nie byłem przerażony, nie oblewał mnie zimny, lepki pot. Męczył mnie tylko kaszel. To w sumie jedyna rzecz od dłuższego czasu, która miała jakiś związek z rowerami. Poza tym to tragedia jakaś w tym roku. Dwa tygodnie temu pojechałem do siostry przestawić jej telewizor, wyskoczyły mi dyski, hurtem. Wróciłem do normy, to sobie przemarzłem w piątek dwa razy w pociągu i teraz mam następstwa tragicznego stanu polskich kolei (APO - jebał pies wszystkich winnych ich złego stanu; i żeby zdychali w nędzy i cierpieniu).