Info

avatar Ten blog rowerowy prowadzi jatylkopobulki z miasteczka Jarocin. Mam przejechane 15642.97 kilometrów w tym 4686.23 w terenie. Jeżdżę z prędkością średnią 18.30 km/h i się wcale nie chwalę.
Więcej o mnie.

baton rowerowy bikestats.pl

Wykres roczny

Wykres roczny blog rowerowy jatylkopobulki.bikestats.pl


Dane wyjazdu:
29.00 km 2.00 km teren
01:29 h 19.55 km/h

Poobiednio

Niedziela, 13 lutego 2011 · dodano: 13.02.2011 | Komentarze 0

Wiater mi owiewał twarz...


Tylko, że jechałem na rowerze, więc niby 1383 kcal spalone :)
Było całkiem rześko, można by zaryzykować stwierdzenie, że powietrze było surowe. Wszystko byłoby fajnie, gdyby nie zmarzły mi stopy...
Kategoria Cham Solo


Dane wyjazdu:
51.00 km 5.00 km teren
02:24 h 21.25 km/h

Zamiast sprzątania

Sobota, 12 lutego 2011 · dodano: 13.02.2011 | Komentarze 4

A później i tak posprzątałem :)
Według pulsometru: 1797 kcal zużyte :)
Kategoria Cham Solo


Dane wyjazdu:
31.24 km 0.00 km teren
01:36 h 19.52 km/h

Po pracy

Piątek, 11 lutego 2011 · dodano: 13.02.2011 | Komentarze 0

Po prezent dla przyszytego chrześniaka

1332 kcal
Kategoria Cham Solo


Dane wyjazdu:
21.00 km 0.00 km teren
01:12 h 17.50 km/h

Full Speed Ahead

Wtorek, 8 lutego 2011 · dodano: 14.02.2011 | Komentarze 0

Żartowałem :)
Kategoria Cham Solo


Dane wyjazdu:
24.98 km 8.00 km teren
01:12 h 20.82 km/h

Pole Tytuł wpisu jest wymagane.

Niedziela, 6 lutego 2011 · dodano: 06.02.2011 | Komentarze 2

Krótka i pierwsza od dawna trasa dookoła Jarocina, później kawka u chrzestnej, gdzie spotkałem siostrę mojego ojca. Ciocia jak zwykle miała ciepłe słówko, kiedyś przy każdej okazji zwracała uwagę, że powiększają mi się zakola, teraz mówi, że strasznie przytyłem i że to wstyd, że jeszcze się nie ożeniłem...

Ilustracje bez związku z wycieczką
Nowe pedały


Nowa kiera (bo była tania)
Kategoria Cham Solo


Dane wyjazdu:
0.00 km 0.00 km teren
h km/h

Śniło mi się, że umarłem

Niedziela, 12 grudnia 2010 · dodano: 12.12.2010 | Komentarze 4

Umarłem szybko. Chyba bez bólu.

Stałem przy przejściu dla pieszych czekając na sposobność przejścia na drugą stronę. Po drugiej stronie ulicy niecierpliwili się znajomi, którzy przejście pokonali wcześniej, nie schodząc z rowerów.
Ja nigdy tak nie robię. Z uporem godnym lepszej sprawy zsiadam z koła i przeprowadzam grzecznie; czasem, tak jak dziś, zastanawiam się jakim cudem droga krajowa nie wywędrowała jeszcze poza miasto. Później przeklinam temu winnych. Zadaję sobie pytania: dokąd jadą ci wszyscy ludzie?, po co?, czy na pewno muszą?

Później we śnie był trzask. Ciężarówka kosiła kolejne słupki wzdłuż grogi, zrywała łańcuchy. Patrzyłem jak urzeczony... Później był błysk, a po nim ciemność absolutna. I świadomość, że jestem.
Jako katolik i zły człowiek oczekiwałem wiekuistego potępienia, może ogni ogni piekielnych i w najlepszym przypadku sympatycznie uśmiechniętej twarzy pięknorękiego. Ale nie spodziewałem się jakiegoś pierdolonego nic i jeszcze gorszej świadomości istnienia. Nie wiadomo gdzie, gdzie wiadomo po co i nie wiadomo na jak długo. A może to moje piekło?

Po przebudzeniu nie byłem przerażony, nie oblewał mnie zimny, lepki pot. Męczył mnie tylko kaszel. To w sumie jedyna rzecz od dłuższego czasu, która miała jakiś związek z rowerami. Poza tym to tragedia jakaś w tym roku. Dwa tygodnie temu pojechałem do siostry przestawić jej telewizor, wyskoczyły mi dyski, hurtem. Wróciłem do normy, to sobie przemarzłem w piątek dwa razy w pociągu i teraz mam następstwa tragicznego stanu polskich kolei (APO - jebał pies wszystkich winnych ich złego stanu; i żeby zdychali w nędzy i cierpieniu).


Dane wyjazdu:
82.24 km 40.00 km teren
04:12 h 19.58 km/h

Są Wawrzyńce, jest wpis

Niedziela, 14 listopada 2010 · dodano: 16.11.2010 | Komentarze 0

W niedzielę dobiłem do 4444 km w tym roku (a później odchyliłem czujnik przy kole, by nie psuć tak pięknego wyniku).
Rano jakoś mi się chciało, wsiadłem w pociąg do Milicza i po godzinie z drobnym okładem byłem już na miejscu. Do domu wracałem trochę na około, starałem się unikać asfaltów, ale wszystko do czasu. Do czasu, kiedy między Pawłowem a Długołęką przejechałem spory kawałek w błocie. I jednocześnie po asfalcie :)
Później, Kobylina do Jarocina jechałem już głównie asfaltami, z małym wyjątkiem w okolicach Borzeciczek, gdzie wpierw jechałem zaniedbaną, polną drogą, a później po kocich łbach. Pogoda dopisała, była wręcz zarąbista i jeszcze ten wiater w plecy...

Kościół z murem szachulcowym w Miliczu


Restauracja z murem szachulcowym w Miliczu


Pomnik JP II


Święty Wawrzyniec w Paradowie


I nówka-sztuka z Noskowa (we wrześniu jeszcze go nie było)
Kategoria Cham Solo, The Saint


Dane wyjazdu:
52.00 km 30.00 km teren
03:28 h 15.00 km/h

Deszczowo, ale ze świętymi :)

Piątek, 12 listopada 2010 · dodano: 16.11.2010 | Komentarze 2

Gary dobrze wyglądał w lesie


Figura świętego Piotra na kościele świętego Walentego


Figura świętego Pawła na kościele świętego Walentego


Figura świętego Walentego na kościele świętego Walentego


Figura świętego Jana Nepomuckiego przy kościele świętego Walentego
Kategoria Cham Solo, The Saint


Dane wyjazdu:
119.26 km 10.00 km teren
05:46 h 20.68 km/h

Gostyń

Sobota, 28 sierpnia 2010 · dodano: 28.08.2010 | Komentarze 2

Wpierw pod wiater 40 km, było ciężko, ale bez dramatu. Później, później popas w Gostyniu na jakimś festynie rowerowym, przy okazji spotkałem kilkoro znajomych nie widzianych od "ho-ho". A dalej odpoczynek z wiaterem - też bez dramatu, ostatnia dyszka pod wiater - bez dramatu, oczekiwanie na pizze w ogródku przy lokalu - bez dramatu, gradobicie - bez kasku...

Spęd


Spotkałem pana Romana z Kościana


Żonę Igora też


I jego samego


I kolegę Przemka


I Karola Boromeusza, ale jakiś drewniany był


I grzyba na kukurydzy


Pani Wola
Kategoria CałomEkom, Cham Solo


Dane wyjazdu:
17.00 km 0.00 km teren
00:50 h 20.40 km/h

Do rowerowego

Piątek, 27 sierpnia 2010 · dodano: 28.08.2010 | Komentarze 2

i tyle